piątek, 3 maja 2013

Fire in my kitchen?!

To nie prawda. Nasza śliczna kuchnia. Jaki pożar?!
ALE MAMO TO SIĘ SAMO SFAJCZYŁO!!
a to miał być miły majowy wyjazd

Tata szukał przez godzinę jakiś ośrodek na wyjazd, ponieważ w naszym do którego zawsze jeździmy nie było miejsc, a to był wyjazd w ostatniej chwili. Znalazł. Strachowo.
Moja reakcja na nasz pokój: ŁO PANIE.  Dwa łóżka. Nas trójka.   What the fuck?! 
Dobra. Przeżyjemy. Trzy dni. Dwa noclegi. 
Druga (i ostatnia! ) noc. Leże. Słucham Kings of Leon ,,Sex on Fire".  Dzwoni telefon mamy. I tak oto się dowiedzieliśmy, że podczas grilla zorganizowanym przez moje starsze siostry ,,wybuchła" nam kuchnia. 
Nice.